Zakochałam się. Bezgranicznie, namiętnie i bez żadnych szans na odkochanie. Maszynka, do której zakupu namówiło mnie nota bene moje Kochanie, okazała się jeszcze wspanialsza niż mi obiecywano, kiedy wahałam się między cricutem a slice. Bo wybór był przecież trudny, oba urządzenia kusiły ślicznymi kartridżami, a nie znając się na żadnym, musiałam dokonać wyboru niejako w ciemno, mając nadzieję, że nie będę tego żałowała. Tym łatwiej było więc zdać się na kogoś innego.
Do cricuta podeszłam na początku dość nieufnie, za dużo przycisków, za dużo eletryki, kartridże przytłaczały ilością obrazków (storybook ma ich kilka setek), a do tego jeszcze trzeba umieć wybrać siłę nacisku i prędkość cięcia, żeby pasowały do grubości papieru. Jednym słowem prawdziwy koszmar. Ale tak było tylko na początku, bo im więcej czytałam, tym łatwiejsze się wszystko wydawało. Stron i blogów na temat cricuta jest w sieci mnóstwo, do tego niezastąpiony youtube i nagle zamiast zamartwiać się ewentualnymi niepowodzeniami, zaczęłam zachwycać się możliwościami mojej nowej maszynki :)
Jak na razie kupiłam sześć kartridży i wydawało mi się, że na początek więcej nie potrzeba - mnóstwo alfabetów, setki mniej lub bardziej wymyślnych wzorów (najwyższy czas pozbyć się pudła z dziurkaczami), a do tego program pozwalający wszystko rozmieszczać na papierze, zmieniać wielkości, rozciągać, przekrzywiać oraz łączyć w większe kompozycje. Ale już wiem, że bardzo przydałby się Jukebox pozwalający używać sześciu kartridży jednocześnie i może kilka zimowych kartridży? Do Świąt przecież nie zostało tak wiele czasu...
2 komentarze:
Aż zazdroszczę.Charakteru męża też....Wiem że na pewno ja takiej maszynki nigdy nie będę miała :(
Prześliczne masz szablony.
A jak będziesz wyrzucała pudła z dziurkaczami to daj znać;)
Witam.Od dłuzszego zcasu zastanwiam sie nad kupnem cricut.Moglabym prosic o rade i informacje gdzie najlepiej dokonac zakupu oraz jakie czesci sa niezbedne zeby dzialal prawidlowo?amarum87@op.pl
Prześlij komentarz